Ta strona używa plików cookies.
Polityka Cookies    Jak wyłączyć cookies?    Bezpieczeństwo w sieci AKCEPTUJĘ

 

 

 

Miejski Konserwator Zabytków

w Rudzie Śląskiej

 

 

aktualności

wnioski

dotacje

wirtualnaruda

prawo


pocztówki

zabytki

galerie

polecamy

 kontakt

 
 

Frankfurter Allgemeine Zeitung

Sobota 26 lipca 2008, Nr 173, Strona 35

autor: Arnold Bartetzky

 

Odradzając się z ruin

Krzewy ozdobne zamiast anten satelitarnych

NIKISZOWIEC, lipiec.

 

Do pierwszej wojny światowej było kwitnącym, wschodnioniemieckim odpowiednikiem Zagłębia Ruhry. Następnie niemiecko  polskim jabłkiem niezgody, a od 1945 najważniejszym obszarem przemysłowym socjalistycznej Polski. Najpierw zapaść gospodarki planowej spowodowała, że rewir węglowy dosięgnęła klęska górnictwa węgla kamiennego. Od tego czasu region ten przeżywa przyśpieszoną deindustrializację, która, całkowicie inaczej niż w Zagłębiu Ruhry, prawie wcale nie jest hamowana subwencjami. Stukiem tego jest masowe bezrobocie i zubożenie mieszkańców. Nigdzie indziej tak wyraźnie nie widać biedy jak w zrujnowanym proletariacie osiedli robotniczych, tworzonych od późnego wieku dziewiętnastego wokół kopalni i hut. Poprzez swoje różnorodne typy budowli odzwierciedlają one rozwój dawnego budownictwa masowego. Charakterystyczne dla czasów sprzed pierwszej wojny światowej są skromne domy wielorodzinne z tradycyjnym czerwonym murem ceglanym, które stoją zazwyczaj w rzędzie, a czasem tworzą starannie zaplanowane zespoły, świadczące o dążeniach humanizacyjnych architektury reformatorskiej. W polsko  śląskim dialekcie domy te nazywane są familokami, a wcześniej przez Niemców nazywane były ?Wasserpolnisch (wodnopolskie).

Po podziale Górnego Śląska między Niemcy a odradzającą się Polskę, w roku 1922 po niemieckiej stronie powstały funkcjonalne osiedla spełniające minimum egzystencjalne, które zaliczają się do inkunabułu modernistycznych budowli mieszkaniowych. Powstały przede wszystkim w Hindenburgu, który był bardzo otwarty na nowe budowle (dziś Zabrze).

Dla historyków architektury zachowane dolnośląskie osiedla, przy całym swym zniszczeniu, są w większości jeszcze nie wydobytym skarbem. Tylko kilku pionierów, przede wszystkim ze środowiska Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu w Katowicach, ma odwagę podjąć badania. Niedowartościowanie wynika nie tylko z ponurego wyglądu domów, lecz także z demoralizacji ich mieszkańców. Ich bieda nie przedstawia nic malowniczego. Ma brzydką twarz, a dokładniej: czyni twarze, a także obyczaje, brzydkimi. Współczesna polszczyzna znajduje na to odpowiednie określenie, które w Niemczech nie miałoby szans zdania egzaminu z politycznej poprawności, a mianowicie: patologia socjalna.

Tymczasem jest jednak kilka inicjatyw, które przeciwdziałają dalszemu  zarówno architektonicznemu jak i socjalnemu  upadkowi. Na przykład górnicze miasteczko Nikischschacht(Nikiszowiec), zaprojektowane w 1908 roku przez berlińskich architektów Georga i Emila Zillmann, oferuje dziś dużo lepszą jakość życia niż to było jeszcze przed paru laty.

Bloki mieszkalne zgrupowane wokół wspaniałych dziedzińców otrzymują nowe ogrzewanie, niektóre fasady zostają oczyszczone, framugi odmalowane w tradycyjnym kolorze jaskrawej czerwieni rozjaśniają ulice zakończone bramami obronnymi. Mieszkańcy coraz bardziej identyfikują się z Nikiszowcem, który w tym roku hucznie obchodzi swoje stulecie i stara się o wpis na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Tymczasem katowickie przedmieścia uchodzą za całkiem znośne i bezpieczne, w odróżnieniu od kilku innych osiedli, gdzie sami miejscowi ostrzegają przed krótkim pozostawieniem samochodu.

Jako okręt flagowy górnośląskiej architektury reformacyjnej Nikiszowiec był przeznaczony do modelowej rewitalizacji.

Całkiem inaczej prezentuje się małe, o wiele mniej charakterystyczne osiedle KAUFHAUS w Rudzie Śląskiej. Osiedle zawdzięcza wzorową modernizację rzędu familoków przede wszystkim działaniom konserwatora miasta Henryka Mercika. Pokryto dachy, wyczyszczono ceglane mury, a zwisające zwoje kabli i wciąż przybywające anteny satelitarne  symbol zmian, nowy znak biedy radykalnie usunięto. Potem wydarzył się pewien cud: mieszkańcy zaczęli sadzić przed wejściami swoich domów kwiaty i krzewy ozdobne. Miejsce socjalnej patologii zamieniło się w zalążek nadziei.

Mercik prowadzi w swoim mieście rządy, które, jak na polskie warunki, otaczają niezwykłą piecza zabytki. Mercik wypowiedział wojnę nie tylko antenom satelitarnym, ale też samowolnie wstawianym plastikowym oknom, czy balkonom pomalowanym przez właścicieli domów i mieszkańców na jaskrawe kolory. Zakazuje nawet wieszania reklam na fasadach domów. Nie da się nie zauważyć owoców jego pracy. Ruda Śląska jawi się przyjaźniejszą niż sąsiadujące Katowice czy Zabrze, i tym samym pokazuje, że pielęgnacja pomników (historii), mimo nieprzyjaznych warunków Górnego Śląska, nie musi być beznadziejnym przedsięwzięciem, jeśli tylko znajdzie się ktoś, kto będzie rozumiał znaczenie dziedzictwa budowli, i będzie pracował w pocie czoła.

 

 

 

 

 

Miejski Konserwator Zabytków w Rudzie Śląskiej

Urząd Miasta Ruda Śląska,  pl. Jana Pawła II 6